Polityka szacha


Zapis rozmowy o polityce szacha. Tak jak wszędzie indziej i tu tekst jest spisywany z kaset z niewielkimi zmianami. Zmiany te (pominięcie powtórzeń, pewne gramatyczne poprawki) wprowadziłem by ułatwić lekturę; jednocześnie starałem się jednak by tekst nie stracił spontaniczności żywej mowy. Stąd pewna gramatyczna chropowatość pozostała - wolę to niż mdłą sterylność.

KPR - Kaweh Pur Rahnama
PK   - Piotr Kozłowski (czyli ja)


[po obaleniu Mosaddeqa - patrz tekst]

KPR: Szach, kiedy już wrócił, podobno powiedział Rooseveltowi, Amerykanom, że: "zawdzięczam moją koronę wam". Zresztą kiedy on wrócił rzeczywiście zacieśnił stosunki z Ameryką. Amerykanie powoli, powoli zdobywali wpływy. Anglią i USA podzieliły naftę między sobą. CIA pomogło, właściwie było twórcą stworzenia SAVAKu. SAVAK stworzono, żeby walczyć z opozycją. To oni odkryli całe te organizacje lewicowe w armii. Kiedy SAVAK stał się silny zaczął eliminować wszelką opozycję. Zostali, tysiące ludzi, wtrąceni do więzienia. Duża część ludzi uciekła, między innymi ja; ci oficerowie armii, którzy mieli lewicowe poglądy zostali rozstrzelani.  Iran stał się właściwie pustynią pod względem politycznym, bo nie było nic – ani związków zawodowych, ani żadnej organizacji młodzieżowej, studenckiej, nic. Szach był człowiekiem właściwie przeciętnym. To w Europie z niego zrobili geniusza, porównywali do Piotra Wielkiego. On był niewiarygodnym megalomanem. Słynne jest to, że w czasie zebrania rządu, cokolwiek działo się w sprawach ekonomii, w sprawach polityki, cokolwiek; zamykał dyskusję słynnym „przecież my o tym mówiliśmy”. Znaczy, skoro on mówił,  nie ma co dyskutować. Wielu premierów głośno mówiło, że są odpowiedzialni wobec szacha, nie wobec parlamentu. Listy posłów, którzy mieli zostać wybrani, były przygotowywane wcześniej przez SAVAK. Iran stał się właściwie jednym wielkim, jak by powiedział Hamlet, więzieniem.

Przykład dam, bo wówczas kiedy SAVAK zaczął szaleć, to mnie już w Iranie nie było. Po rewolucji przyjechali do mnie goście, młodzi ludzie, opowiadali co się działo w Iranie, co znaczy strach. Opowiadał młody człowiek, mówi: "byliśmy w domu, jedliśmy, piliśmy cośtam razem z kolegami, pięć-sześć osób byliśmy. Przyszedł do nas mój kolega. Wchodzi do pokoju, od razu na mnie patrzy i pyta czy może się napić wody, czy mam wodę. Patrzę i prowadzę go na korytarz i pytam cichutko „o co ci chodzi ?”. Mówi, że chce wody. Zapytałem „ale o co ci chodzi, no ?” wciągnąłem go do pokoju „teraz powiedz, o co ci chodzi, no!” „Chciałem wodę!” „Naprawdę wodę?” „No, tak”. Powiedziałem, „no to wypij wody” i dałem mu wody". Potem mówi do mnie, „Panie Kawe, oto co to jest strach. Wszystko było szyfrem. Normalna rozmowa była szyfrem. I tak rozmawialiśmy ze sobą. I tak się baliśmy. Taki panował strach”.
Teraz zaczyna się moja teza. W Iranie powoli zaczął się taki opór. Część intelektualistów zaczyna się odwracać od Zachodu w ogóle i od krajów socjalistycznych też, bo kraje socjalistyczne też popierały szacha i szach do tych krajów podróżował. I ciekawe, kiedyś w swoim wywiadzie we Francji, gdy spytali, „jak Pana witają w krajach socjalistycznych?” powiedział „oni witają mnie jak przyjaciela. To wy witacie mnie jak wroga, robicie demonstracje, rzucacie pomidory. A tam – jak przyjaciela przyjmują”. Rzeczywiście, tutaj wywieszali flagi irańskie, przyjęcie było jak trzeba. Trzy razy był w Polsce. Między innymi raz ja byłem jego tłumaczem oddelegowanym przez rektora uniwersytetu, zresztą ma to swoją historię dość ciekawą, kiedyś można opowiedzieć, historię jak to było z moim tłumaczeniem, jak to było groźne, jak bez mała bym nie stracił swojego życia.

PK: Oddelegowali akurat Pana? Przecież Pan był zbiegłym zbrodniarzem.

KPR: Ja byłem dla nich terrorystą, no. Kiedy tam byli goście, tam ci goście siedzieli, tam był ambasador Iranu, kiedy zobaczył mnie, podobno, później mi powiedzieli, zrobił się nie blady, ale fioletowy. Szybko dał sygnał, że obok szacha siedzi terrorysta. Wówczas ci polscy goryle, z których każdy miał pistolet... to jest relacja, jeden mi później opowiedział, mówił: "wówczas wyciągnęliśmy, każdy z nas, było nas pięciu, przygotowaliśmy broń, dokładnie celowałem do pana, każdy ruch i był by koniec. Był moment niesamowicie groźny, kiedy pan sięgnął do swojej kieszeni i wyciąga pan coś, a my już się szykowaliśmy, a wówczas pan wyciąga tylko chusteczkę". Tak mi powiedział. A ja rzeczywiście byłem spocony, wyciągnąłem chusteczkę, żeby pot wytrzeć. "Przeżywaliśmy", mówi, "straszliwy moment". To było ciekawe, że komunista zostałby zamordowany tu przez rząd komunistyczny, ale to jest inna historia. Wracamy do Iranu. Irańczycy już byli zrezygnowani i właściwie byli rozczarowani i Zachodem i Wschodem. Zachodem, bo uważali, że bez Zachodu, bez poparcia Zachodu, szach nie mógłby się utrzymać, byłby skończony.

PK:    A z drugiej strony, czy to nie jest trochę tak, że to poparcie dla Frontu Narodowego było w gruncie rzeczy płytkie, że w sumie niewiele wystarczyło, żeby to się rozeszło.

KPR: Przypuszczam, że on jak każdy... Mosaddeq nie stworzył partii, bo ten Front Narodowy był luźny, jak Unia Demokratyczna, która nie była partią, ale zgromadzeniem ludzi, którzy mają wspólne jakieś tam idee. Coś takiego tam było. Ale zarazem pamiętajmy, że tam przyłączyli się różni: lewica, prawica, religijni, niereligijni itd. I jeszcze na dodatek, przez długi czas szczególnie ten nacisk ekonomiczny, potem te dolary, które cichutko przychodziły z Zachodu, podkupywali Irańczyków. Zapamiętajmy, co za mentalność irańska, mentalność Wschodu, która da się kupić. To wszystko powodowało, że on... jeżeli by miał partię, nie byłoby tak jak było. On był człowiekiem wyjątkowo... takim o miękkim sercu, demokratą itd. itd. On się bał, żeby ktokolwiek, ktoś tam nawet został zabity, nawet jeden człowiek, on by już nie miał czystego sumienia. Tak że on nie mógł być premierem - mocnym człowiekiem. Dlatego tak się stało.
Po pewnym czasie nienawiść do Amerykanów doszła do kulminacji. Amerykanie mieli swoją telewizję, w armii było ich 4000, różnych szczebli, mechanicy, instruktorzy itd. Szach w jednym wywiadzie, nie dla narzekania, ale chciał powiedzieć, jak wygląda Iran, że amerykański sierżant który ma za zadanie konserwację samolotów, bierze pieniądze pięć razy więcej niż pułkownik irański. Dlatego, szczególnie w lotnictwie była nienawiść do Amerykanów bardzo duża, szczególnie w sprawach finansowych. Brali dużo pieniędzy, nic nie robili. Pięć razy więcej bierze pieniędzy ode mnie facet! Zachowanie amerykańskie, takie luźne, stosunek do kobiet, który mieli i jeszcze do tego bezkarność, jeżeli cokolwiek się stanie, nie mieli prawa ich sądzić, USA sądziło. To powodowało bardzo dużą nienawiść do Amerykanów. Bardzo dużą.


część druga część trzecia
Inne rozmowy
Główna strona o Kawem


Mój adres kontaktowy to iranica -at- op -kropka- pl
A strona główna znajduje się w tym miejscu.
Strony proszę zwiedzać, do mnie proszę pisać.


tanhaa yek chiz daaram goftani - ordakam raa daaram dust kheyli